2 Obserwatorzy
24 Obserwuję
Bookeriada

Bookeriada

Czytanie nie jest nudne! Znajdziesz u nas recenzje, wywiady i artykuły o wszystkim, co interesujące dla Moli Książkowych :)

Madeline Swan, "Historia kotów"

Historia kotów - Miłosz Wojtyna, Madeline Swan

Wstajesz rano, idziesz do pracy, tam oczywiście robisz swoje. Potem wracasz do domu i przytulasz się do swojego kota (lub marzysz o takiej sytuacji). Uzupełniasz kocie miski, a następnie wdzięczny futrzak wskakuje na Twoje kolana, mruczy i zasypia. Podobnie wyglądał plan dnia kardynała Richelieu, który żył na przełomie XVI i XVII wieku. Problem w tym, że jego “praca zawodowa” polegała na ściganiu i mordowaniu wiedźm oraz ich kompanów, sługów szatana i wszelkich możliwych demonów. Kotów. Sam posiadał ich co najmniej 14, w tym również czarnego, który nazywał się… Lucyfer.

 

Historia kotów zaczęła się nieźle. Futrzaki postanowiły adoptować człowieka (nie wmawiajmy sobie, że było odwrotnie) i szybko owinęły go sobie wokół pazura. Były czczone, traktowane jak bóstwa. Powstawały o nich legendy, pojawiały się na obrazach, jak również nawiązywały do nich największe religie świata. To może zabrzmieć dziwnie, ale historia ludzkości  wpływała na koty, wystarczy wspomnieć o działaniach Kościoła lub epidemii dżumy. Madeline Swan prowadzi czytelnika przez kolejne epoki, przytacza historie, przez które człowiek musi wyglądać dziwnie podczas czytania – raz można umrzeć ze śmiechu, a za chwilę pojawia się przerażenie. Tak samo zmienny był status kota. Bezwzględnie kochane, potem ścigane i tępione, a w międzyczasie kojarzone z różnymi zabobonami. Sądziłam, że obecnie stosowany zwyczaj przywiązywania czerwonej wstążki do wózka z dzieckiem, by zapewnić mu ochronę przed demonami i innym dziadostwem, wygrywa mój prywatny ranking, ale po przeczytaniu książki na drugim miejscu zamieszczam wierzenie w to, że potarcie oka czarnym kotem wyleczy jęczmienia, natomiast pierwsze miejsce zajmuje wyjaśnienie bólu u ciężarnych. Sądzono, że w brzuchu takiej kobiety siedzą kocięta, które drapią ją od środka. Prawdopodobnie właśnie stąd wziął się idiom to have kittens, a aborcję nazywano wypuszczeniem kotków z brzucha.

 

Z kotami mam same sympatyczne skojarzenia, dlatego rzucając się na “Historię kotów” spodziewałam się czegoś w stylu śmiesznych filmików z You Tube’a w formie książki. Okładka również to sugerowała. Na szczęście nie mamy do czynienia z opowieścią o mruczkach, która  przypomina biografie celebrytów (choć jest jeden wspólny punkt: koty też nie napisały tej książki osobiście). Czytelnik znajdzie tu ogromną ilość informacji i ciekawostek podanych w wybornym sosie historycznym, który je porządkuje. Czy Szekspir lubił koty? Na czyjego kota wołano “Najczcigodniejszy arcyhrabia Rumpelstilzchen, markiz Pupostwa, hrabia Wszechświeżbu, baron Szczurobójstwa, Miauku i Drapu”? Na końcu książki znajdziemy listę słynnych miłośników (zostawiono trochę miejsca, więc śmiało można się dopisać) i wrogów kotów. Szkoda, że tej książki nie napisał autor polskiego pochodzenia, bo w przypadku Swan musimy zadowolić się tylko jedną informacją z naszego podwórka, ale autorka wymienia sporo nazwisk pisarzy, muzyków, naukowców, których wszyscy znamy. Oprócz informacji historycznych znajdziemy też omówienie najsławniejszych fikcyjnych kotów, które (nie bójmy się tego stwierdzenia) również omotały ludzi. To wszystko sprawia, że książka w pełni omawia koci majestat. Krótko mówiąc – Historia kotów to pozycja obowiązkowa dla każdego kociarza.

 

Alicja Sikora

Źródło materiału: http://bookeriada.pl/recenzja-madeline-swan-historia-kotow

Bartłomiej Grzegorz Sala, "Księga karpackich zbójników"

Księga karpackich zbójników - Paweł Zych, Witold Vargas, Bartłomiej Grzegorz Sala

Byli odważni, silni, nierzadko posiadali nadludzkie moce i umiejętności. Wśród mężczyzn wzbudzali powszechny podziw, a panny rumieniły się na sam dźwięk ich imienia, skrycie marząc o tym, by zostać ich kochankami. Walczyli o sprawiedliwość, wymierzając karę tym, którzy na nią zasłużyli i pomagając potrzebującym.

 

Ten krótki opis nie dotyczy wcale amerykańskich superbohaterów, znanych nam z popkultury, lecz karpackich zbójników, którzy grasowali niegdyś m.in. po naszych polskich górach. I choć przez lata ich postacie obrosły legendami, rzeczywistość nie zawsze była tak kolorowa: wychwalani w przekazach rodzimi „herosi” nierzadko byli zwykłymi opryszkami, którzy rabowali, zabijali i gwałcili, budząc niechęć tak lokalnej społeczności, jak i swoich własnych towarzyszy.

 

"Księga karpackich zbójników", autorstwa Bartłomieja Grzegorza Sali, historyka, etnologa i krajoznawcy, to książka, która do gustu przypadnie zwłaszcza miłośnikom karpackiego folkloru. Na jej kartach ożywają postaci 37 najgłośniejszych harnasiów, działających od XVI do XIX w. od Śląska Cieszyńskiego po Huculszczyznę, zapuszczających się nawet w głąb Śląska, na Morawy, pod Kraków i Przemyśl oraz na Podole i Bukowinę.

 

Przez prawie 90 zebranych podań przewija się cała plejada zbójników o rodowodzie polskim, ruskim, huculskim, węgierskim, a także… romskim i żydowskim, ukazując bogactwo dawnego karpackiego świata. Wśród nich spotkamy nie tylko powszechnie znanego Janosika, kojarzonego z serialem telewizyjnym w reżyserii Jerzego Passendorfera, ale także:

 

Ondraszka, najpopularniejszego herszta zachodnich Beskidów, właściciela czarodziejskiego obuszka, magicznego kubka i pistoletów zawsze trafiających do celu,

 

nieziemsko silnego Oleksego, który przenosił głazy, łamał drzewa i uśmiercił Biesa, złego ducha Bieszczadów,

 

czy Sobka Burego, który gdy wieszany był na haku za poślednie (czyli ostatnie) żebro, z humorem wołał: "Wio Bury do góry!".

 

Zbójnicy kończyli zazwyczaj tragicznie, zabijani przez żądnych nagrody pobratymców lub przez nieuwagę łapani w pułapkę. Śmierć na haku uważana była za niezwykle honorową, przewidzianą tylko dla harnasi (hersztów band, przywódców), zdarzało się jednak, że ćwiartowano ich w miejscach publicznych, co miało być przestrogą dla innych. Zdaje się, że gwałtowny koniec żywota zbójników dodawał smaczku ich życiorysom, które na stałe wpisały się w lokalne legendy powtarzane przez pokolenia, a w końcu spisane.

 

„Księga karpackich zbójników” nie tylko niezwykle obrazowo przybliża najciekawsze postacie związane z góralskim folklorem, ale również w ciekawy sposób łączy walory popularnonaukowe i literackie, osadzając zbójników w kulturowym i historycznym kontekście. Książka nie jest typową, historyczną monografią, która od strony naukowej zgłębiałaby (szeroki przecież) temat zbójnictwa i nie należy jej tak traktować - jest raczej zbiorem opowiadań, które w przystępny sposób pozwalają zapoznać się z zagadnieniem i się nim zainteresować, choćby po to, by przy okazji wędrówek górskimi szlakami popuścić wodze fantazji i wyobrazić sobie, co mogło dziać się na nich kilkaset lat temu.

 

Na uwagę zasługują również barwne ilustracje, będące doskonałym uzupełnieniem zbójeckich opowieści. Za ich przygotowanie odpowiedzialni są Witold Vargas i Paweł Zych, uznani ilustratorzy tematyki folklorystycznej i fantasy.

 

Jeżeli spodoba Wam się kompendium związane z karpackimi zbójnikami, sięgnijcie koniecznie po inne tytuły z serii Legendarz, przygotowanej przez Wydawnictwo Bosz: „Bestiariusz słowiański”, „Duchy polskich miast i zamków” czy „Księga smoków polskich” kryją w sobie mnóstwo innych, intrygujących historii.

Justyna Sekuła

Źródło materiału: http://bookeriada.pl/recenzja-bartlomiej-grzegorz-sala-ksiega-karpackich-zbojnikow